piątek, 7 sierpnia 2015

Rozdział 3

"Everyday life is embarrassing"

O godzinie 6.30 zadzwonił mój budzik. Oczywiście jak to ja nie wstałam od razu, tylko o 6.50...
Wstałam z łóżka i starannie je pościeliłam. Udałam się do łazienki, wcześniej zabierając przygotowany strój:



 Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby i założyłam zestaw. Zrobiłam lekki makijaż i rozpuściłam falowane włosy. Po pół godzinie byłam już gotowa. Zeszłam na dół do kuchni, w celu zjedzenia śniadania.
- Hej skarbie - przywitała się ze mną mama. Dziwne...
- Hej, wszystko wpożądku?
- Tak. Czemu pytasz?
- Nie wiem, tak jakoś. Tata jest?
- Tak, w salonie, a Vanessa się ubiera.
- Ok.
Mama wróciła do picia kawy, a ja zaczęłam przygotowywać kanapkę z szynką, sałatą i pomidorem. Usiadłam przy stole kiedy mama nagle się zerwała...
- Oj! Jak późno... James musimy wychodzić!
Mama podeszła do mnie, dała buziaka i poszła. Tak samo zrobił tata.
- Na razie dziewczynki!
- Pa!
- O hej siostra ty nie w szkole?
- Hej Van! Nie jeszcze nie. Mam na 8.00.
- Ok.
- Młoda ja biorę jabłko i lecę. Nara!
- Pa
Kiedy skończyłam jeść kanapkę, napiłam się jeszcze łyka herbaty i poszłam po torbę. Wychodząc zamknęłam drzwi i udałam się do szkoły... Weszłam do budynku idąc od razu do szatni. Zostawiłam kurtkę i poszłam do sali 55, gdzie miałam polski.
- Hej Wera!
- No hej.
Zamieniłyśmy jeszcze parę słów i nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Przyszła nasza wychowawczyni i nauczycielka j. polskiego, P. Mróz. Weszliśmy do sali i usiedliśmy w ławkach. Lekcja minęła szybko. Później był wf, przyroda, informatyka i ostatnia, moja ulubiona lekcja - angielski. Lubiłam go gdyż tata był Amerykaninem, mieszkaliśmy w Denver i ten język całkiem dobrze mi wychodził.
Po lekcjach pobiegłam na obiad. Dziś był kurczak z ryżem i sosem słodko-kwaśnym. Po posiłku pożegnałam się z Werą i  poszłam do domu. Nie miałam daleko, więc droga szybko mi minęła. Kiedy już doszłam, otworzyłam drzwi i poszłam do pokoju. Wyjęłam książki i zaczęłam odrabianie lekcji i naukę. Zeszło mi się z tym do 19.00. Spakowałam książki, naszykowałam strój na jutro i zeszłam na dół do kuchni. Zjadłam szybko zapiekanki, które wcześniej przygotowałam. Po kolacji poszłam na górę do łazienki. Szybko się umyłam, zmyłam makijaż, umyłam zęby i założyłam piżamę. W pokoju rozścieliłam łóżko i wygodnie się położyłam. Włączyłam telewizje, by obejrzeć moje ulubione seriale lecz szybko odleciałam do krainy Morfeusza.
Tak mijały mi kolejne dni. "Codzienność jest żenująca"*. Dzień zaczynał się i kończył tak samo... aż do dnia w którym wszystko się zmieniło, czyli 29 LISTOPADA, w moje urodziny...


--------------------------------------------------------------------------------
* za każdym razem będę oznaczała *(gwiazdką) , gdyż będzie to tekst z tytułu

W niedziele wyjeżdżam nad morze i nwm czy dam rade napisać rozdział ale się postaram. W każdym razie komentujcie, bo motywujecie, dodawajcie się do obserwatorów i polecajcie też innym.
Zapraszam do bohaterów i stronki tylko dla was.

Jak widzicie życie Laury jest żenujące, ale do czasu...
Już w następnym rozdziale pierwsze, najważniejsze wydarzenie w jej życiu... ZAPRASZAM :-)

4 komentarze:

  1. Bardzo fajny blog. Wygląd jest ok. Wszystkie stronki tez są ciekawe.
    Ja jestem fanka Raury i choć jeszcze się nie pojawiła to wierzę że już niedługo będzie. Nie mam pojęcia co wymyślisz. Piszesz ze nie długo się przekonamy o ważnym wydarzeniu. No więc czekam. Bardzo podoba mi się ta historia jest taka... lekka. Najlepsze jest to ze w prologu ma 34 lata a tu 13...

    Tak wogule to milej podróży i dobrej pogody.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdzial swietny zapraszam na bloga nie moj ale mojej kolezanki mam nadzieje ze skomentujesz http://fast-and-furious-siostry-marano-r5.blogspot.sk/?m=1

    OdpowiedzUsuń