czwartek, 27 sierpnia 2015

Rozdział 6

" Every morning after I'm the same disaster 
Evrytime it's *Groundhog day*..."



Obudziły mnie promienie słoneczne wydobywające się zza lekkiej i jasnej firanki. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na zegarek: 10.00. Delikatnie się rozciągnęłam i rozejrzałam po pokoju. Wczoraj byłam zbyt roztrzepana, by cokolwiek ogarnąć. Był naprawdę ogromny, podzielony na kilka części. Kanapa, gitary i tajemnicze drzwi. Było tu tyle miejsca i przestrzeni. Wszystko urządzone w czerwieni, nawet drzwi. Niebywała czystość mnie zaślepiała.To zapewne sprawka Rydel, która zna się na tym jak nikt inny (wiem z gazet ;). Po za tym mieszka w domu z samymi chłopakami i musiała się przystosować.

Byłam strasznie zła. Przede wszystkim rodzice. Jak mogli mnie oddać, porzucić. Mam dopiero 14 lat. A siostra? Aż tak bardzo jej przeszkadzałam tym, że chciałam się do niej przytulić? Ehh...
A Weronika? Czemu nic nie powiedziała? Czułam się strasznie, wszyscy mnie okłamywali.
Zastanawiam się jednak nad sprawą Lynchów. Dlaczego ja? Niby wczoraj mi mówili, ale...
Muszę z nimi porozmawiać! Muszą mi wszystko wyjaśnić!
Myśląc nad tym wszystkim ogarnęłam, że to może być niezła przygoda. I tak w domu miałam ciężko, a tu mogę być komuś potrzebna. W duchu czułam radość, że jestem w Los Angeles, z moimi idolami i w tak bogatym domu. Zwykła Laura Marano. Porwana i oddana pod opiekę obcych ludzi do zajebistego domu.To była przepustka do nowego życia.
Wstałam z łóżka i ładnie je pościeliłam. Zaczęłam krążyć po pokoju i postanowiłam otworzyć tajemnicze drzwi. Okazało się że była tam piękna garderoba.



Szybko wybrałam zestaw na dziś. Muszę stwierdzić że Delly ma świetny gust aczkolwiek inny niż mój, a tu proszę ubrania całkowicie w moim stylu. Wzięłam go i poszłam do łazienki, którą też mam w pokoju (Rydel mi mówiła, że są jeszcze inne toalety, ale te w pokojach są nasze własne):


 


Weszłam do pomieszczenia i od razu zdjęłam piżamę. Weszłam pod prysznic, zgarniając jakiś mega pachnący płyn. Nałożyłam go na ciało i od razu poczułam jak mi dobrze. Gorąca ciecz spływała mi po ciele. Byłam mega wyspana, potrzebowałam tylko kąpieli i jedzenia, gdyż strasznie mi burczało w brzuchu. Postanowiłam, że umyje włosy. Zmoczyłam głowę nakładając płyn, a później odżywkę.
Po spłukaniu włosów i ciała wyszłam z pod prysznica i wytarłam się ręcznikiem. Nałożyłam balsam i szybko go wklepałam. Założyłam zestaw i wysuszyłam włosy układając je w piękne fale. Umyłam zęby oraz zrobiłam lekki makijaż podkreślający oczka. Zadowolona z mojej pracy i z tak wielu rzeczy jakich znalazłam w łazience usiadłam na łóżku.

*Oczami Rydel*
Wszyscy już wstaliśmy i czekaliśmy na śniadanie, które chciał przygotować Ross. Myślę, że Laura mu się spodobała może będzie Raura! Hahaha... Weszłam do salonu, ale tam nie było zbytnio miejsca. Chłopaki leżeli rozwaleni i wcale nie mieli zamiaru wstać. Poszłam więc do młodszego brata pichcącego w kuchni.
- Co będziemy jeść Rossy?
- Och Dells mówiłem żebyś tak na mnie nie mówiła.
- Wszyscy tak mówią. Nie odpowiedziałeś na pytanie.
Brat przymrużył oczy i powiedział że naleśniki. Nienawidził jak mówiliśmy do niego "Rossy", ale i tak każdy robił swoje.
- Co tak nagle wyrwało cię na zrobienie śniadania hem?....
- Tak jakoś..
- Dobra dobra nie ściemniaj, wiem że to dla Lau...
- I tak z tobą nie wygram więc nie będę się kłócił.
- Ale nie zaprzeczasz!
Chciał coś powiedzieć ale ja wybiegłam wołając naród na śniadanie. Szybko też pobiegłam do Laury i zapukałam do czerwonych drzwi...

*Oczami Laury*

Siedziałam na łóżku, gdy usłyszałam pukanie do drzwi. Powiedziałam "prosze" i w drzwiach  pojawiła się Ryd.  
- Hej Lau. Wyspałas się? 
- Cześć. Tak, bardzo.
- To świetnie. Ross zrobił śniadanie, przyjdziesz?
- Tak jestem mega głodna! 
- Hahaha to dobrze.
Zeszłyśmy na dół i po chwili poczułam piękny aczkolwiek znajomy zapach. Weszliśmy do jadalni gdzie siedziala juz cała banda.
- Hej wszystkim! - postanowiłam ze się przywitam
- Hej siema cześć - to była odpowiedź 
Uśmiechnęłam się i zajęłam miejsce obok Rikera, wcześniej pytając czy mogę. Ten się tylko uśmiechnął i dodał ze teraz to jest też mój dom i mogę robić co chce. Od razu policzki mnie zaczęły piec, był taki słodki. Po chwili do pomieszczeniu weszła Rydel z herbatą i Ross z talerzami. Uważnie mu się przyjrzałam. Miał na sobie czarne spodnie z dziurami, białą bluzkę i czerwone conversy. Podszedł do mnie uśmiechnął się i podał tależ z naleśnikami. Zauważyłam że jako jedyna mam na nich namalowane serca sosem truskawkowym. Uśmiechnęłam się w duchu i Podziękowałam Rossowi. Ten tylko się zarumienil.... o słodziak! ♡ Rocky ponalewal herbaty i każdy zaczął jeść. 
- Wyspałas się Lau? - zapytał Ell
- Tak. Było bardzo wygodnie.
- A ciuchy i kosmetyki się podobały?  -  tym razem Riker
- Tak są świetne! 
- A  pasują?  Dobry rozmiar i styl wybrałam? -  Delly.. 
- Oczywiście. Tylko zastanawiam się skąd wiedziałaś?
- To może jeszcze raz... - zaczął Riker - Potrzebowaliśmy dziewczyny , która pomagała by nam w nauce w zespole i poprostu była towarzystwem dla męczącej wiecznie Delly
- Ej!!  - oburzyła się blondynka.
- Oj cicho! Nie przerywaj mi! No wiec zaczęliśmy jej szukać. Postanowiliśmy jednak ze wybierzemy z innego kontynentu. Tak więc wybraliśmy Polskę. Warszawskie szkoły okazały się najlepsze. Znaleźliśmy waszą i wzięliśmy ciebie. Nasi rodzice załatwił wszystko z twoją rodziną, dyrektorka i tą Weroniką... tak? - kiwnelam głową - No umuwilismy się z Marlee , która znamy ze szkoły ze cie "pożyczy" i tak też zrobiła. - skończył swoją wypowiedź Riker
- Dowiedzieliśmy się o tobie wiele żeczy bo musieliśmy.  Twój ulubiony kolor zainteresowania i chociażby rozmiar ciuchow i butów. Tak więc bardzo zainteresowała nas twoja osoba. Lubisz muzykę tak jak my. Pięknie śpiewasz. I jesteś urocza - nieśmiało się uśmiechnęłam - no to chyba tyle. - powiedziała Ryd.
- Mamy nadzieję że nie jesteś na nas zła bo nie wytrzymalibysmy tego! Po za tym teraz jesteś jak nasza druga siostra. - dodal Ryland
- Dziekuje Wam naprawdę. Jesteście kochani i nie, nie jestem zła. Jestem szczęśliwa bo wreszcie ktoś się mną interesuje.
Całe śniadanie minęło świetnie.  Nie obeszło się bez żartów chłopców i latającego jedzenia.  Jednak jedna osoba siedziala cicho czasami lekko się uśmiechając.  To był Ross. 
Kiedy zjedliśmy wszyscy oczywiście uciekli a ja pomyślałam że pomogę Rossowi posprzątać. Był on w moim wieku ale miał tak wspaniale bujne blond włosy i zabujcze ciemne oczy. 
- Ross pomogę ci!
- Nie nie trzeba, dam rade.
- Oj przestań nic mi się nie stanie jak ci pomogę. 
Przeszliśmy do kuchni a ja cały czas miałam wrażenie ze Blondi jest myślami gdzie indziej.
- Ross wszystko ok?
- Tak tak.
- Nie oszukuj mnie, przecież widzę. Jedyny nie śmiałeś się przy śniadaniu. 
- Och... przepraszam poprostu mam wyrzuty sumienia ze cie tak zgarnelismy. 
- Ross moja siostra nigdy się mną nie interesowała. Miała mnie w dupie. Rodzice wiecznie zajęci nie wiedzieli nawet ile mam lat. Nie jestem zła. To wspólne śniadanie uświadomiło mi ze będę się z wami świetnie bawila. 
- Uff to dobrze. Juz się bałem ze... 
- Laura!!! - Ross nie dokończył bo przerwała mu reszta famili.
- Leć! 
Pobiegłam na górę gdzie słyszałam wołanie. Weszłam do pokoju w którym stało wiele instrumentów.  Gitary mikrofony piece perkusją keyboard.  Wszystko w różnych kolorach.
- Lauruś miałaś przedwczoraj 14 urodzinki wiec...
Nagle wszedł Ross z tortem i świeczkami. A wszyscy zaczęli śpiewać "Happy Birthday".
Byłam w niebo wzięta. Po skończonym  śpiewaniu,  pomyśleniu życzenia ("Życzę sobie by być poprostu szczęśliwą") i zjedzeniu tortu, który nie był zjedzone w normalny sposób nie... to nie w stylu Lynchów. Jedliśmy rękami!  Tak rękami każdy brał ile chciał. To była niezła frajda! Po "kulturalnym jedzeniu" umylismy się a Delly zaczęła mówić:
- Laura, to nie wszystko. Mamy dla ciebie prezent.
Wróciliśmy do pokoju muzycznego i tym razem na środku stał czerwony fortepian!:



- To dla ciebie Lau!! - krzyknęli 
- Nie nie nie to za drogie ja nie mogę go przyjąć!
- No chyba jaja sobie robisz?! Wiesz ile to cholerstwo waży?? Kuźwa prezentów się nie odmawia. Ja, sory my - pokazał na Rockiego i Rylanda, wściekły Ell - musieliśmy go wnosić. Ughh się zgrzalem.
Byłam w wielkim szoku! To znaczy w takim ze zakrywa usta ręką żeby nie wybuchnąć śmiechem.  Jednak Ross Riker i Rydel zaczęli się śmiać to do nich dołączyłam.
- No kuźwa Laura prezentów się nie odmawia. - powiedział uchachany Rik naśladując głosem Ratliffa.
- Ok w takim razie dziękuję. 
Każdego z nich przytuliłam i przeprosiłam Ella za problem. A ten tylko powiedział:
- No kuźwa dobra warto było. 
No i dopiero zaczęła się zabawa. Smialismy się tak ze nie mogliśmy przestać.  Przestalismy się śmiać gdy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Otworze - krzyknęła Dells.
Zeszliśmy na dół i zobaczyliśmy w drzwiach rodziców R5.
- Witaj Lauro!
- Dzień dobry państwu.
Pan Mark podszedł do mnie i uscisnal dłoń.  Natomiast pani Stormie przytuliła i powiedziała ze cieszy się że jestem w ich rodzinie. Ucieszyłam się na jej słowa. 
Kobieta poszła do kuchni w celu przygotowywania obiadu. My usiedlismy w salonie I rozmawialiśmy naprzemiennie się śmiejąc. Ustaliliśmy ze kkażdy dzień będę spędzała z kimś innym by móc ich lepiej poznać. Po 15.00 poszliśmy spozyc posiłek przygotowany przez panią Stormie. Było pyszne. Po obiedzie pożegnaliśmy się z małżeństwem i usiedlismt przed telewizorem. Dużo rozmawialiśmy. Ok godziny 18.30 postanowiliśmy zrobić noc filmowa. Poszliśmy się tylko ogarnąć. 
Wzięłam piżamę i weszlam pod prysznic. Namydlilam ciało później spłukujac woda. Wyszłam nakładając balsam i piżamę. Umylam zęby i zaczęsalam włosy w lekką kitke i Zeszłam na dół gdzie roznosi się zapach popcornu. Usiadłam na kanapie pomiędzy Rikerem a Rylandem. Rik jest naprawdę świetny.  Przez cały film zucalismy się popcornem 
nawzajem karmiąc. Miałam dobry humor. Jednak moja uwagę przykuł Ross który cały czas się na nas patrzył, ale nadal dobrze się bawiłam z Rikiem. Po drugim filmie wszyscy zasnęli. .. tak myślałam. 
Poszłam na górę do pokoju muzycznego. Usiadłam przy fortepianie i zaczęłam grać delikatną melodie. Zamknęłam oczy i poczułam czyjąś obecność.  Ktoś usiadł obok mnie i grałrazem ze mną. Nadal miałam zamknięte oczy.  Kiedy skończyłam grać otworzyłam paczadla i okazało się ze był to Ross.
- Przepraszam ze przeszkodziem.
- Nic się nie stało. Było miło. 
- Mam coś dla ciebie. 
Blondi podał mi pudełko.  Otworzyłam je i ujrzałam piękna branzoletke:




- Dziekuje Rossy.
- No nie! Już myślałem że skoro jesteś nowa to nie będziesz mnie tak nazywała. 
- Byłam oj nadal jestem twoją fanka Ross.
- Tym bardziej powinnaś wiedzieć że nie lubię jak...
- Wiem. I dlatego tak powiedziałam 
- Osz ty małpo! 
I zaczął mnie laskotac. Po godzinie i długiej rozmowie doprowadził mnie do drzwi. Przytuliłam go i pocałowałam w policzek:




Po tym ciężkim dniu szybko odlecialam do krainy Morfeusza! 




-------------------------------------------------------------------------------------

Jakiś długi. Mam nadzieje ze się spodoba. Komentujcie i polecacie znajomym. Przypominam o stronce tylko dla was!

Już was nie mecze bo to bez sensu. Przychodzicie by czytać bloga a nie notki. 

To do następnego!!! {¤`_`¤} (♡☆♡) ☺




2 komentarze:

  1. Super rozdział*.*
    Czekam na nexta :*
    Pozdrawiam Angel :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział świetny :*
    Dobrze ze Laura się dobrze czuje i bawi w towarzystwie Lynchów ^^
    Czekam na nexta <333

    OdpowiedzUsuń